prof. dr hab. Marian Pokropek
Przydatne linki
Marian Pokropek urodził się 7 września 1932 roku w Maryjance w gminie Brwinów. Na Uniwersytecie Warszawskim studiował w Instytucie Historii Kultury Materialnej, kierowanym przez prof. Witolda Dynowskiego. W 1956 roku uzyskał tytuł magistra etnografii. Został nauczycielem akademickim, podjął się pracy naukowej, uzyskując kolejno stopnie doktora, doktora habilitowanego i w końcu tytuł profesora. Przez lata był kierownikiem Zakładu Etnografii Polskiej i Słowiańszczyzny w Katedrze Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. Jego badawcze zainteresowania początkowo dotyczyły budownictwa i osadnictwa na Mazowszu oraz Podlasiu, pracował też przy tworzeniu „Polskiego Atlasu Etnograficznego”. Badania prowadził również poza granicami naszego kraju: na Białorusi, Litwie, Ukrainie, w Macedonii i Bułgarii.
W latach 70. rozpoczął przygotowania do stworzenia „Atlasu sztuki ludowej i folkloru w Polsce” – wiejska twórczość artystyczna i postaci artystów nieprofesjonalnych do dziś są wielką pasją profesora. W czasie długoletniej pracy, badań terenowych, zgromadził on imponującą kolekcję polskiej sztuki ludowej, która mieści się w pawilonie sąsiadującym z jego domem w Otrębusach pod Warszawą. Od 1996 roku tam właśnie siedzibę ma prywatne Muzeum Polskiej Sztuki Ludowej. Od 2014 roku muzeum nie prowadzi działalności wystawienniczej, lecz udostępnia zbiory osobom zajmującym się sztuką ludową. Profesora z pewnością można nazwać dokumentalistą – w jego bogatej kolekcji znajdują się nie tylko rzeźby, obrazy czy przedmioty sztuki użytkowej, ale także niezliczona liczba negatywów i zdjęć, bo fotografia to kolejna fascynacja Mariana Pokropka.
Poza pracą akademicką Marian Pokropek przez lata współpracował z licznymi muzeami i skansenami, m.in. W Ciechanowcu, Białymstoku czy Sierpcu.
Pożegnanie - Agnieszki Pokropek-Świderskiej, córki Profesora
Tatusiu,
Całe życie powtarzałeś, że nie chciałbyś dożyć takiej chwili, w której straciłbyś sprawność intelektualną, nie mógłbyś czytać i pracować, byłbyś zależny i niesamodzielny. Dobry Bóg wysłuchał chyba Twoich próśb, bo pozwolił Ci odejść do wieczności tak jak chciałeś – zanim choroba i cierpienie kompletnie odetną Cię od świata, pozbawią możliwości pracy i realizowania Twojej pasji. Pozwolił Ci odejść w domu, wśród bliskich.
Twoje naprawdę długie życie było piękne i pełne. Zapewne każdy, kogo spotkałeś na swojej drodze zachowa jakiś obraz, jakieś wspomnienie o Tobie. Niektórzy zapamiętają Twoje wielkie, krzaczaste brwi, o których chodziły legendy wśród studentów etnografii, czy też Twoje wspaniałe wykłady, podczas których olśniewałeś erudycją. Zawsze się do nich sumiennie przygotowywałeś, zabierając z domu na Uniwersytet pół samochodu książek, fotografii i innych materiałów terenowych.
Inni zapamiętają Cię jako zapalonego kolarza, wygrywającego warszawskie przełaje i jadącego na rowerze na obiad do ciotki-sędziny do Piotrkowa Trybunalskiego. Kolejni – jako terenowca z krwi i kości, który bardziej od akademickich gabinetów wolał biegać, czasem z prędkością światła, między drewnianymi chałupami, kościółkami i cerkwiami, dokumentując swoim ulubionym aparatem fotograficznym marki START świat, który powoli już znikał.
Będą z pewnością również Ci, których niezmiennie zachwycałeś swoją wybujałą gestykulacją przy otwieraniu kolejnych wernisaży, kiedy to z takim zachwytem opowiadałeś o sztuce ludowej, swoich spotkaniach z Twórcami, wspaniałym świecie ich wyobraźni.
Może ktoś zapamięta Cię również po prostu jako sąsiada, rodowitego mieszkańca Otrębus, małego Maniusia z przedwojennego zdjęcia, stojącego z piłeczką przed starym domem pod naszym kasztanem, później pana Mariana snującego opowieści o wojennych i powojennych czasach naszej „małej ojczyzny”, który co roku wraz sąsiadami przygotowywał ołtarz na Boże Ciało, udostępniając eksponaty ze swojej kolekcji.
Wszystkie te obrazy, migawki zdarzeń będą wspomnieniami również naszej rodziny, bo Ty nigdy nie oddzielałeś murem swojego życia zawodowego i różnych pasji od życia rodzinnego. Nigdy nie stałeś się naukowcem zamkniętym szczelnie w swoim gabinecie.
Jako młody chłopak, zaraz po wojnie wraz ze swoim Ojcem zbudowałeś własnymi rękami Nasz Dom, dom, w którym nie było kątów prostych, co w dosłownym tego słowa znaczeniu przyprawiało o zawrót głowy kolejne ekipy remontowe. Ale dom bez kątów prostych to dom z fantazją, bez sztywnych reguł, kochający, dom otwarty, wymykający się wszelkim oczywistościom, goszczący tak wielu ludzi różnych środowisk, narodowości, wyznań; dom, do którego się wraca, mimo młodzieńczych buntów, sporów i własnych pomysłów na życie; nasze centrum świata, którego nie można tak po prostu opuścić, sprzedać z tak błahego powodu jak przeciekający dach czy krzywa ściana.
Do tego domu niepostrzeżenie zaczęła wchodzić sztuka w takich ilościach, że musiałeś go rozbudować, aby stworzyć swoje Muzeum. Już wówczas niektórzy traktowali Cię jako szaleńca, który w tak trudnych czasach rzuca się z motyką na słońce.
Ale ty miałeś szczęście mieć najlepszą żonę, jaką mogłeś sobie wymarzyć, naszą Mamę i Babcię. Jak zawsze mówiłeś, bez jej troskliwości i wielkiej wyrozumiałości, a czasami po prostu zwykłego, kobiecego rozsądku, który ściągał Cię na ziemię , nie dałbyś rady stworzyć takiego domu, rodziny, swojego muzeum.
Dziękuję Ci, że byłeś Tatą, który zabierał swoją rodzinę na naukowe wojaże, za wakacje w skansenach, na obozach etnograficznych, za włóczęgi po polnych drogach Suwalszczyzny i Podlasia, wędrówki górskimi ścieżkami Macedonii i Bułgarii, wszystkie podróże, kiedy uczyłeś nas, że w podróży nie jest ważne to, żeby było wygodnie, ale żeby było ciekawie. Dziękuję Ci za te wszystkie „bakcyle”, które w nas zaszczepiałeś, byśmy mogli sami później dokonać własnych wyborów życiowych. I za miłość do sztuki, zarówno tej wysokiej, pokazywanej w najlepszych muzeach świata, jak i tej malowanej na dykcie czy rzeźbionej z kawałka starej stodoły przez ludowego Twórcę.
Dziękuję Ci za bycie kochającym, pełnym ciepła Dziadkiem, który, jak powtarzały Twoje wnuki, miał najlepszy gust do słodyczy i nie wstydził się sunąć krakowiakiem przez hol naszego domu, wygłupiając się z nimi, tworząc międzypokoleniowe więzi, tak zawsze dla Ciebie ważne.
Byłeś w tym wszystkim tak uroczo staroświecki, niepoddający się naciskom współczesnego targowiska próżności, będąc pomostem do świata często już zapominanych wartości, takich jak szacunek, pracowitość czy uczciwość, również ta naukowa. Nie używałeś telefonu komórkowego ani komputera, za to miałeś fantastyczną pamięć. Otaczałeś się książkami wiecznie rozłożonymi na podłodze i fotelach w Twoim gabinecie, uwielbiałeś wszelkiego rodzaju pudełeczka, z których tworzyłeś różnorodne archiwa zbierające wiedzę i dokumentację fotograficzną.
Będzie nam brakowało Twojego popołudniowego układania pasjansów z kotem na kolanach, przy kawce i obowiązkowym ciasteczku, stukotu Twojej starodawnej maszyny do pisania, na której, będąc chyba jednym z ostatnich dinozaurów sztuki epistolografii, do końca życia pisałeś obszerne listy z życzeniami świątecznymi do przyjaciół, których miałeś przecież tak wielu.
Zapamiętamy Cię też siadającego pod jabłonką w naszym ogrodzie, rozmarzonego, z lekkim uśmiechem, zapatrzonego w niebo i zasłuchanego w śpiew ptaków, snującego plany.
Martwiłeś się czasami, co stanie się z muzeum po Twojej śmierci. Na koniec zatem, chciałabym Cię Tatusiu zapewnić, że go nie sprzedamy, nie zamkniemy i będziemy kontynuować Twe dzieło. Odpoczywaj w pokoju!
Wspomnienie dr Katarzyny Waszczyńskiej
Jedną z ostatnich książek (Etnografia. Materialna kultura ludowa Polski na tle porównawczym, Warszawa: PWN 2019) Profesor Marian Pokropek kończy słowami Jana Stanisława Bystronia: pożyteczna jest każda praca, choćby bardzo niedoskonała, która stara się ująć jakąś obszerniejszą całość. W intencji profesorskiej chodziło o niedoskonałość (rozmawialiśmy o tym podczas prac nad tą książką), ale ja chciałabym zaakcentować „obszerną całość”, do której posiadania i zrozumienia dążył Profesor. Wiedza humanistyczna i konkret etnograficzny były do tego kluczem. Interesował się wieloma aspektami kultury, ale szczególnie bliskie były Mu tematy związane z rolnictwem, architekturą (drewnianą), transportem, a także sztuką ludową i nieprofesjonalną. Ważny był również człowiek, ten napotkany przy budowie domu, podczas prac polowych, stojący przed kapliczką, czy po prostu idący drogą. Przeglądając zdjęcia, robione przez Profesora widać to dokładnie.
Profesor nie był badaczem gabinetowym, był terenowcem, uważnym i wnikliwym obserwatorem. Łatwo nawiązywał kontakt. Przypominam sobie taką scenę z wizyty Profesora w prywatnym Muzeum Kurpiowskim małżeństwa Laury i Zdzisława Bziukiewiczów w Wachu (2012), jak z dokumentalisty w ciągu sekundy stał się tancerzem Ludowego Zespołu Pieśni i Tańca Wach, a kilka chwil później coś tłumaczył, stojąc wśród gości.
Sam o sobie mówił, że jest „etnografem-historykiem”, który od lat 50. XX wieku rejestruje zachodzące zmiany w kulturze wsi, przebudowę życia wiejskiego, odchodzenie w niepamięć wielu tradycyjnych praktyk, narzędzi, przedmiotów. Efektem tej dokumentacji stało się ogromne archiwum fotografii o tematyce etnograficznej. A warto dodać, że Profesor był badaczem kultury tradycyjnej w Polsce oraz Litwie, Łotwie, Białorusi, Ukrainie, Słowacji, Czechach, Rumunii, Bułgarii, Macedonii i innych państwach byłej Jugosławii.
Jako wykładowca był wymagający. Swoją wiedzą i pasją dzielił się chętnie. Opowiadał ciekawie, zawsze z naciskiem na konkret, faktografię, wyjaśnienie zachodzących procesów. Tego też oczekiwał na egzaminie. Zdać nie było łatwo, ale kiedy już to następowało, to odczuwało się satysfakcję, że „coś się jednak wie”. Ta przyswojona podczas studiów wiedza okazała się przydatna choćby podczas pracy nad opus magnum Profesora. Opracowywane fragmenty tekstu naszpikowane nazwami konstrukcji ścian, dachów, narzędzi rolniczych, samołówek, narzędzi rybackich, części wozu itd., choć obce, nie były mi nieznane. Każde spotkanie z Profesorem przekształcało się w zajęcia z etnografii. Pracując nad kolejnymi rozdziałami książki, otrzymywałam dodatkowe wskazówki, dopiski, zawsze skrupulatnie przygotowane (napisane najczęściej na maszynie do pisania). Gdy coś nie było dla mnie jasne, Profesor zrywał się i biegł do biblioteki, przynosił książki, artykuły, albumy, atlasy…
Profesor niechętnie przyjeżdżał do centrum Warszawy. Wolał jechać „gdzieś” w teren lub być Otrębusach. Tu wybudował i zorganizował Muzeum Sztuki Ludowej, stanowiące jeden z największych prywatnych zbiorów sztuki ludowej i nieprofesjonalnej w Polsce. Stworzone przez Profesora Muzeum stało się namacalnym dowodem jego pasji kolekcjonerskiej, ale też przestrzenią do organizowania spotkań-wystaw. Pamiętam jedno ze spotkań, które zgromadziło spore grono warszawskich etnologów. Była ładna jesień, czas mijał na rozmowach merytorycznych, i tych mniej, na odchodne zostaliśmy obdarowani torbami jabłek. Wydawało się, że takie jesienne wizyty w Otrębusach mogłyby przerodzić się w tradycję naszego warszawskiego środowiska, ale tak się nie stało.
Pan Profesor był organizatorem licznych wystaw. Początkowo wysyłał lub podrzucał (sam lub przez kogoś) zaproszenia na wernisaże, a kilka razy prosił mnie, bym poinformowała „Wszystkich zainteresowanych” o nowym wydarzeniu w Otrębusach (takie zaproszenia zawisały wtedy na stronie IEiAK). Tak było choćby wówczas, kiedy wyrażał poparcie protestującym Białorusinom i przygotował wystawę Sztuka ludowa Białorusi w zbiorach Muzeum Sztuki Ludowej w Otrębusach, wystawa okolicznościowa w imię solidarności z Narodem Białoruskim w walce o jego stanowienie (12.09.2020), i tak, kiedy wspierał walczących Ukraińców – wystawą Ukraińska sztuka ludowa w zbiorach Muzeum Sztuki Ludowej w Otrębusach (22.05.2022).
Ostatnia wystawa, którą Profesor zorganizował w swoim Muzeum, była poświęcona rzeźbiarzowi z Roztocza – Janowi Chodarze. Jej wernisaż odbył się 17.09.2022 i przerodził w obchody (o kilka dni spóźnione) 90. urodzin Profesora. Spotkanie-wernisaż, jak zawsze, przyciągnęło spore grono osób. Przybyli ci, którzy byli zainteresowani sztuką ludową i nieprofesjonalną, ale też ci, którzy przyjeżdżali do Profesora dla Niego, które chciały Go posłuchać i uszczknąć tej energii i ciekawości świata, którą roztaczał. Lekko pochylona sylwetka, „grające ręce” (charakterystyczna profesorska gestykulacja), wzrok utkwiony w jakimś punkcie między słuchaczami (niektórzy sądzili, że wówczas Profesor nie rejestruje, co się dzieje, ale tak nie było – przekonałam się o tym niejednokrotnie) i długa wypowiedź, w której łączyły się wątki etnograficzne, odwołania do historii, literatury, czasem pojawiała się dykteryjka. Pewnych nawyków wieloletniego wykładowcy trudno się pozbyć, ale też Profesor wykorzystywał takie momenty do dzielenia się swoją wiedzą i edukowania, które nazywał popularyzacją. Po przemowie i otwarciu wystawy rozpoczynała się część mniej formalna, zwiedzanie, ale też rozmowy. Profesor podchodził do każdego, z każdym starał się zamieć choćby jedno słowo.
Rysem charakterystycznym Profesora była jego gościnność. Drzwi Jego domu zawsze były otwarte, o czym mogło się przekonać wiele osób. Trzeba tu jednak dodać i podkreślić, że to zasługa również żony pana Profesora – pani Stanisławy (niezwykle wyrozumiałej). Wspólne picie herbaty, rozmowa, uwaga skupiona na rozmówcy i zainteresowanie, ale nie udawane, a szczere, sprawiały, że chętnie wracało się do Profesorostwa.
Postscriptum
Do Profesora pojechałam przed Świętami Bożego Narodzenia 2022, zawiozłam Mu wydruki wpisów z FB PTL-Oddział Warszawski oraz Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW, które znalazły się pod informacją o otrzymanym przez Niego Złotym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Był zaskoczony, nie dowierzał, że kogoś może interesować Jego osoba, ale widać było, że sprawiło Mu to przyjemność.
Zawiozłam też dwa tomy monografii: Józef Obrębski, Macedonia. Studia Etnosocjologiczne, przygotowane przez Annę Engelking (Warszawa: Oficyna Naukowa 2022). Był pod wrażeniem, podkreślał, że Józef Obrębski był wybitnym badaczem, a jego pracowitość niewyobrażalna – czego dowodem jest tyle zebranego materiału etnograficznego. W głosie pobrzmiewał smutek z nutką zazdrości, że samemu nie udało Mu się zaprezentować wyników badań, które prowadził z Tomaszem Strączkiem w Macedonii…
Zawsze pytał co w Zakładzie, choć zaraz poprawiał się w Katedrze…
Byliśmy umówieni na telefon po 13.01.2023 r. … jak dożyję – usłyszałam wychodząc…
[/collapsed]