Czarny Dunajec
Podobieństwo Czarnego Dunajca do Mińska Mazowieckiego jest zbyt zatrważające, by nie znaleźć się tutaj, w pierwszym zdaniu. Oczywiście pozostawienie tego opisu w takiej formie byłoby zbyt lekceważące i przede wszystkim niegrzeczne, gdyż niegdysiejsze miasteczko – mimo, iż na pierwszy rzut oka arcyzwyczajne, skrywa w swych małych uliczkach znacznie więcej treści, niż by się po pobieżnej lustracji zdawało. Zacznijmy więc od już napomkniętego statusu „ex miasteczka” – dziś bowiem Czarny Dunajec jest wsią, ale jeszcze do 1934 roku miał prawa miejskie, o które od pewnego czasu znów się tam zabiega. Niezależnie jednak od statusu oficjalnego miejscowość jest niezaprzeczalnie centralnym punktem życia dla ludzi z okolicznych wsi: to tu wysyłają oni swoje dzieci do szkoły, to tu bardzo często znajdują się ich miejsca zatrudnienia, to w końcu tutaj mieści się urząd gminy i inne instytucje publiczne.
Obiektami zdecydowanie wyróżniającymi Czarny Dunajec spośród pobliskich miejscowości są pozostałości po żyjącej tu przed wojną ludności żydowskiej. Kierkut położony jest na obrzeżach, zadziwiająco blisko ruchliwej drogi, w ogołoconej z drzew okolicy leżą dawni mieszkańcy. Sama „nekropolia” jest zachowana w naprawdę dobrym stanie i często wizytowana przez opiekującą się miejscem wspólnotę żydowską (sam miałem przyjemność natknąć się na jej przedstawiciela podczas oglądania cmentarza). Zupełnie w innej sytuacji jest synagoga, którą łatwo przeoczyć, bo ginie w towarzystwie kilku równie ceglanych murów. Na razie zamknięta dla oglądających czeka na remont, który ponoć jest tuż tuż. O Żydach wciąż się w Czarnym Dunajcu pamięta. Pamięta się, że mieszkali przy rynku i że mieli zakłady, wiadomo też, że już ich nie ma, ale zawsze mogą wrócić, by upomnieć się o zostawione dobra.
Inną mniejszością, która wpisuje się w wielokulturowy charakter Czarnego Dunajca i która wciąż jest tam obecna, są Romowie. Czarnodunajczanie mówią o nich całkiem bez stereotypowej niechęci, którą górale ponoć darzą Cyganów. Jeden z moich rozmówców z pełną wiarą i zaangażowaniem tłumaczył, że ci Romowie, których spotkał, to szczodrzy, honorowi i charakterni byli.
Mimo miasteczkowej przeszłości i miastowych zapędów, Dunajec za swymi kamieniczkami skrywa zżytą wiejską wspólnotę, która pielęgnuje legendy: nie zapomina się tu o najlepszych pięściarzach i zaszłościach, nawiedza tu chałupy i klnie na świętych wykręconych przez sąsiednią wieś tyłem w kierunku Czarnego. Rodzi to oczywiście wewnętrze konflikty między tymi, którzy pielęgnują tradycję wiejską – prowadząc większe jak i mniejsze gospodarstwa – i tymi, których ciągnie już bardziej do mieszczańskiego trybu życia i nie w smak im obornik pozostawiony na chodniku. Czarny Dunajec tętni swoim własnym, lekko innym niż klasyczne podhalańskim życiem, w którym ta mińskomazowiecka łykowatość mięknie przy wejściu w uliczki, cichnie tłumiona hukiem rwącej się z kanałków wody, a stare, duże, drewniane domy wyglądają zza płotu jakby właśnie żywsze – w każdym razie tak to wygląda w percepcji wychowanego na Mazowszu autora niniejszych słów.
Julian Rosińki
Suchá Hora
Suchá Hora (pol. Sucha Góra) to wieś położona po słowackiej stronie granicy, sąsiadująca z Chochołowem. Prowadzi do niej droga, przy której zobaczyć można kapliczkę z Matką Boską oraz pomnik upamiętniający przeprowadzenie przez przejście między państwami marszałka Rydza-Śmigłego w 1941 roku. Miejscowość otoczona jest lasami i polami, widać z niej także Babią Górę i panoramę Chochołowa z wieżą kościoła jako centralnym punktem. W samej wsi znajduje się sporo jednorodzinnych domów, kościół, pizzeria, lodziarnia, stacja benzynowa, poczta, szkoła i wiele przydrożnych sklepików.
Nie zawsze jednak granica znajdowała się w tym miejscu i nie zawsze dzieliła te same państwa. Przed I wojną światową Sucha Hora, podobnie jak cała Orawa, należała do Węgier, a okolice Chochołowa do Galicji. Późniejsze lata przyniosły konflikty związane z tworzeniem granicy polsko-czechosłowackiej i krótką przynależnością wsi do II RP (lata 1918-1924 i 1938-1939). W międzyczasie rozwinął się tu też przemyt na szeroką skalę, który zakończył się wraz z wejściem Polski do Strefy Schengen i otwarciem przejść granicznych w 2004 roku.
Do tamtego czasu dla mieszkańców wsi granica nieraz była problemem, dotyczącym rozdzielania rodzin, strzelania do przemytników czy różnego rodzaju incydentów granicznych. Dziś nadal wielu chochołowian ma rodziny i przyjaciół w Suchej Horze. Ludzie odwiedzają nawzajem swoje sklepy, a Słowacy często przychodzą na msze w polskim kościele i do chochołowskich term. Choć po jednej stronie mówi się gwarą podhalańską, a po drugiej orawską, tutejsi mieszkańcy dogadują się ze sobą raczej bez problemu. Co zabawne, my odebraliśmy to zupełnie inaczej. Rozmowa jest możliwa, lecz transkrypcje sprawiły nam dużo trudności ;)
Przed pandemią kontakty polsko-słowackie były dużo częste niż po jej wybuchu. Gdy przejścia graniczne ze względów sanitarnych zostały zamknięte od 15. 02. 2021 r., zniknęły możliwości wynikające z przynależności do Unii Europejskiej i Strefy Schengen. Restrykcje na Słowacji były dużo większe niż w Polsce, wskutek czego w Suchej Horze upadło wiele lokalnych przedsiębiorstw. Zniknęli też turyści, będący głównym źródłem dochodu dla mieszkańców. W trakcie naszego pierwszego pobytu badawczego (lipiec 2021) byliśmy świadkami protestu na granicy wywołanego wspomnianymi restrykcjami pandemicznymi na Słowacji. Podczas drugiego wyjazdu wszelkie ograniczenia zniesiono i przekraczanie granicy znów stało się bezproblemowe.
Jakub Busz, Antonina Stanecka
Witów
Witów to podhalańska wieś położona na południe od Chochołowa przy granicy polsko-słowackiej. Przepływa przez nią Czarny Dunajec. Na jego granicy z Chochołowem znajdują się popularne, oblegane przez turystów Termy Chochołowskie, a nieco dalej wyciąg narciarski, zabytkowa kaplica w Płazówce i bacówki. Na drugim krańcu wsi, przy lesie, gdzie teren jest już bardziej górzysty, znajduje się zarząd Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi, organizacji o długiej tradycji, zrzeszającej około 2000 udziałowców z Witowa, Chochołowa, Podczerwonego, Koniówki, Dzianisza, Cichego i Czarnego Dunajca. Nieopodal zaś leży Siwa Polana prowadząca do Doliny Chochołowskiej, których teren podlega pod Wspólnotę i Tatrzański Park Narodowy. Odbywa się w tam organizowane przez Wspólnotę Święto Lasu pełne różnych konkursów związanych z podhalańską przyrodą i góralskiej muzyki.
Marta Parfieniuk
Koniówka i Podczerwone
Koniówka to miejscowość leżąca na północ od Chochołowa, umiejscowiona przy tej samej drodze. Obecnie mieszka w niej około trzystu osób. Zawsze przejeżdża się przez nią na drodze do Czarnego Dunajca albo w ogóle na północ od Chochołowa. Administracyjnie i Chochołów, i Koniówka należą do gminy Czarny Dunajec, razem podlegają też pod parafię (oraz cmentarz) w Chochołowie – dlatego istnieją związki przestrzenne mieszkańców tych sąsiednich wsi. Nie wydają się one jednak zbyt silne, dlatego że Koniówka jest bliżej związana z graniczącym z nią od północy Podczerwonem. Natomiast nazwa Koniówki sięga czasów, kiedy była przysiółkiem Podczerwonego – i na ziemi dzierżawionej przez chłopów odbywał się tam wypas krów i koni. Nie wiemy dokładnie, kiedy Koniówka odłączyła się od Podczerwonego – trwałość związków tych dwóch miejscowości widać jednak m.in. w tym, że lokalna filia Związku Podhalan nazywa się Podczerwone Koniówka, ale ma siedzibę w Podczerwonem.
Podczerwone natomiast jest kolejną miejscowością na drodze z Chochołowa: znajduje się za Koniówką i przed Czarnym Dunajcem. Współcześnie liczy prawie tysiąc mieszkańców. Jego historia sięga początków XVII wieku. Pierwszy sołtys Podczerwonego, Czerwieński lub Podczerwieński, brał udział w wyprawie na Moskwę Stefana Batorego – i tak jak Bartłomiej Chochołowski zasłużył się w walkach. Obaj zostali nagrodzeni sołectwem i założyli wsie o nazwach podobnych do swoich nazwisk.
W Koniówce i Podczerwonem bywaliśmy głównie przejazdem: czy to w drodze zmotoryzowanej, czy przejazdem rowerowym (słowacką Trzcianę łączy z Czarnym Dunajcem nowo wybudowana trasa rowerowa powstała na dawnym nasypie kolejowym). Od zachodu Koniówka graniczy z Suchą Górą.
Ewa Mazgajska
Nowe Bystre, Ratułów
Ratułów i Nowe Bystre są wsiami dość wyjątkowymi. Leżą bowiem przy drodze łączącej ze sobą kilka dużych turystycznych ośrodków – Chochołów i Ciche z Suchym, Zębem i Poroninem. Mimo to w tych wsiach praktycznie nie ma rozwiniętej turystyki, co można nazwać podhalańskim ewenementem. Może stało się tak dlatego, że mieszkańcy Nowego Bystrego i Ratułowa nie mogą zaoferować pięknego widoku na Tatry, a jak wiadomo, turyści są wzrokowcami… Sprawia to, że nowobystrzanie i ratułowanie znajdują zajęcia w innych sferach – prowadzą gospodarstwa, jeżdżą sprzedawać oscypki, pracują w większych miejscowościach. To nietypowe dla Podhala niezainteresowanie ludzi z zewnątrz sprawia, że ratułowianie i nowobystrzanie zaczynają sami w ciekawy i imponujący sposób zajmować sobie czas, łączą się, zrzeszają, działają sami dla siebie, a jak konkretnie? O tym więcej w naszych licencjatach. 😊
Piotr Kwiatkowski
Ciche – ta wieś w praktyce podzielona jest na dwa niezależne ośrodki. Jej północna strona to Miętustwo, w którym znajduje się szkoła, przychodnia, duży parking, kościół (w którym pracuje trzech aktywnych księży) oraz kilka sklepów. Na południe od Miętustwa leży Ciche Górne, ciągnące się powoli wzwyż i wzdłuż potoku, od którego pochodzi nazwa wsi. Ta część wsi składa się głównie z domów jednorodzinnych oraz niewielkich przydomowych tartaków. Ciche Górna ma także swoją oddzielną parafię, wizualnie bardziej wystawną, jednak mnie aktywną. Wieś należy do jednych z najdłuższych w Polsce, choć nie największych, liczy około 2500 mieszkańców. Położenie na uboczu sprawia, że odwiedza ją relatywnie mało, jak na wieś podhalańską, turystów oraz pozwala uniknąć ruchu tranzytowego, dzięki czemu stan faktyczny odpowiada nazwie wsi.
Stare Bystre to wieś rozciągająca się między Cichem a Rogoźnikiem. Jej granice wyznaczają: od wschodu potok Wielki Rogoźnik, a od zachodu wysokie zbocza wzgórz. Obie formacje terenu utrudniają dostęp do okolicznych pól, skupiając wieś wzdłuż przechodzącej przez nią krętej drogi. Choć wieś posiada swój Kościół, wybudowany w latach 70-tych, jest on używany tylko raz w tygodniu, w niedzielę, gdy przyjeżdża ksiądz z innej parafii.
Krzysztof Panek