Tatusiu,
Całe życie powtarzałeś, że nie chciałbyś dożyć takiej chwili, w której straciłbyś sprawność intelektualną, nie mógłbyś czytać i pracować, byłbyś zależny i niesamodzielny. Dobry Bóg wysłuchał chyba Twoich próśb, bo pozwolił Ci odejść do wieczności tak jak chciałeś – zanim choroba i cierpienie kompletnie odetną Cię od świata, pozbawią możliwości pracy i realizowania Twojej pasji. Pozwolił Ci odejść w domu, wśród bliskich.
Twoje naprawdę długie życie było piękne i pełne. Zapewne każdy, kogo spotkałeś na swojej drodze zachowa jakiś obraz, jakieś wspomnienie o Tobie. Niektórzy zapamiętają Twoje wielkie, krzaczaste brwi, o których chodziły legendy wśród studentów etnografii, czy też Twoje wspaniałe wykłady, podczas których olśniewałeś erudycją. Zawsze się do nich sumiennie przygotowywałeś, zabierając z domu na Uniwersytet pół samochodu książek, fotografii i innych materiałów terenowych.
Inni zapamiętają Cię jako zapalonego kolarza, wygrywającego warszawskie przełaje i jadącego na rowerze na obiad do ciotki-sędziny do Piotrkowa Trybunalskiego. Kolejni – jako terenowca z krwi i kości, który bardziej od akademickich gabinetów wolał biegać, czasem z prędkością światła, między drewnianymi chałupami, kościółkami i cerkwiami, dokumentując swoim ulubionym aparatem fotograficznym marki START świat, który powoli już znikał.
Będą z pewnością również Ci, których niezmiennie zachwycałeś swoją wybujałą gestykulacją przy otwieraniu kolejnych wernisaży, kiedy to z takim zachwytem opowiadałeś o sztuce ludowej, swoich spotkaniach z Twórcami, wspaniałym świecie ich wyobraźni.
Może ktoś zapamięta Cię również po prostu jako sąsiada, rodowitego mieszkańca Otrębus, małego Maniusia z przedwojennego zdjęcia, stojącego z piłeczką przed starym domem pod naszym kasztanem, później pana Mariana snującego opowieści o wojennych i powojennych czasach naszej „małej ojczyzny”, który co roku wraz sąsiadami przygotowywał ołtarz na Boże Ciało, udostępniając eksponaty ze swojej kolekcji.
Wszystkie te obrazy, migawki zdarzeń będą wspomnieniami również naszej rodziny, bo Ty nigdy nie oddzielałeś murem swojego życia zawodowego i różnych pasji od życia rodzinnego. Nigdy nie stałeś się naukowcem zamkniętym szczelnie w swoim gabinecie.
Jako młody chłopak, zaraz po wojnie wraz ze swoim Ojcem zbudowałeś własnymi rękami Nasz Dom, dom, w którym nie było kątów prostych, co w dosłownym tego słowa znaczeniu przyprawiało o zawrót głowy kolejne ekipy remontowe. Ale dom bez kątów prostych to dom z fantazją, bez sztywnych reguł, kochający, dom otwarty, wymykający się wszelkim oczywistościom, goszczący tak wielu ludzi różnych środowisk, narodowości, wyznań; dom, do którego się wraca, mimo młodzieńczych buntów, sporów i własnych pomysłów na życie; nasze centrum świata, którego nie można tak po prostu opuścić, sprzedać z tak błahego powodu jak przeciekający dach czy krzywa ściana.
Do tego domu niepostrzeżenie zaczęła wchodzić sztuka w takich ilościach, że musiałeś go rozbudować, aby stworzyć swoje Muzeum. Już wówczas niektórzy traktowali Cię jako szaleńca, który w tak trudnych czasach rzuca się z motyką na słońce.
Ale ty miałeś szczęście mieć najlepszą żonę, jaką mogłeś sobie wymarzyć, naszą Mamę i Babcię. Jak zawsze mówiłeś, bez jej troskliwości i wielkiej wyrozumiałości, a czasami po prostu zwykłego, kobiecego rozsądku, który ściągał Cię na ziemię , nie dałbyś rady stworzyć takiego domu, rodziny, swojego muzeum.
Dziękuję Ci, że byłeś Tatą, który zabierał swoją rodzinę na naukowe wojaże, za wakacje w skansenach, na obozach etnograficznych, za włóczęgi po polnych drogach Suwalszczyzny i Podlasia, wędrówki górskimi ścieżkami Macedonii i Bułgarii, wszystkie podróże, kiedy uczyłeś nas, że w podróży nie jest ważne to, żeby było wygodnie, ale żeby było ciekawie. Dziękuję Ci za te wszystkie „bakcyle”, które w nas zaszczepiałeś, byśmy mogli sami później dokonać własnych wyborów życiowych. I za miłość do sztuki, zarówno tej wysokiej, pokazywanej w najlepszych muzeach świata, jak i tej malowanej na dykcie czy rzeźbionej z kawałka starej stodoły przez ludowego Twórcę.
Dziękuję Ci za bycie kochającym, pełnym ciepła Dziadkiem, który, jak powtarzały Twoje wnuki, miał najlepszy gust do słodyczy i nie wstydził się sunąć krakowiakiem przez hol naszego domu, wygłupiając się z nimi, tworząc międzypokoleniowe więzi, tak zawsze dla Ciebie ważne.
Byłeś w tym wszystkim tak uroczo staroświecki, niepoddający się naciskom współczesnego targowiska próżności, będąc pomostem do świata często już zapominanych wartości, takich jak szacunek, pracowitość czy uczciwość, również ta naukowa. Nie używałeś telefonu komórkowego ani komputera, za to miałeś fantastyczną pamięć. Otaczałeś się książkami wiecznie rozłożonymi na podłodze i fotelach w Twoim gabinecie, uwielbiałeś wszelkiego rodzaju pudełeczka, z których tworzyłeś różnorodne archiwa zbierające wiedzę i dokumentację fotograficzną.
Będzie nam brakowało Twojego popołudniowego układania pasjansów z kotem na kolanach, przy kawce i obowiązkowym ciasteczku, stukotu Twojej starodawnej maszyny do pisania, na której, będąc chyba jednym z ostatnich dinozaurów sztuki epistolografii, do końca życia pisałeś obszerne listy z życzeniami świątecznymi do przyjaciół, których miałeś przecież tak wielu.
Zapamiętamy Cię też siadającego pod jabłonką w naszym ogrodzie, rozmarzonego, z lekkim uśmiechem, zapatrzonego w niebo i zasłuchanego w śpiew ptaków, snującego plany.
Martwiłeś się czasami, co stanie się z muzeum po Twojej śmierci. Na koniec zatem, chciałabym Cię Tatusiu zapewnić, że go nie sprzedamy, nie zamkniemy i będziemy kontynuować Twe dzieło. Odpoczywaj w pokoju!